Fragmenty artykułu: Proces kształtowania i modyfikacji osobowości w procesie resocjalizacji na przykładzie pracy największego zakładu karnego w Austrii: Krems – Stein.

Dr Leszek Urbanowicz

Wychowawca i organizator duszpasterstwa

w Zakładzie Karnym Krems-Stein w Austrii

W maju 1982 roku zostałem aresztowany, wtrącony do aresztu śledczego i po krótkim czasie skazano mnie za działalność w związku „Solidarność”, za obrazę Jaruzelskiego w miejscu publicznym i zbezczeszczenie flagi polskiej. W areszcie śledczym doznałem niesamowitych upokorzeń, wyzwisk i pogróżek. W lawinie przekleństw słyszałem bezustannie, że takiego to najlepiej zastrzelić, powiesić albo utopić. Byłem świadkiem jak pijani strażnicy więzienni wyciągali z celi nieposłusznych więźniów i „zabawiali się z nimi ” mówiąc, że trzeba umieć bić, żeby nie było widać śladów.

Tak było ponad 30 lat temu. Jak wiele zmieniło się w zakładach penitencjarnych do dziś? Czy istnieją jeszcze dziś utajone „metody wychowawcze” niezgodne z prawem, które pozytywne wysiłki i starania innych współpracowników stawiają w niepewnym świetle? Co oznaczają wypowiedzi więźniów z byłego bloku wschodniego odsiadujących karę więzienia w Austrii, którzy mówią, ze wiezienie w Austrii to sanatorium w porównaniu z ich krajem? Słyszę to od wielu lat.

Nie podlega dyskusji, iż na przestrzeni lat zauważa się znamienne etapy rozwoju więziennictwa, co nie jest oczywiście ad hoc zauważalne w krótkim okresie czasu. 

Niektórzy starsi, doświadczeni pracownicy w systemach penitencjarnych są niestety często twórcami niepisanego prawa w zakładach karnych, co hamuje rozwój systemu. Jest to bardzo szkodliwe zjawisko, gdyż tacy pracownicy przejmują postawę minimalizowania trudów w formowaniu i wychowywaniu więźniów, wywierają nacisk na młodszych współpracowników. Doświadczyłem tego przez wiele lat na własnej skórze. Z chwilą jednak, kiedy każdy pracownik w służbie więziennej dokonuje osobistych pozytywnych odkryć i przechodzi do poznania rzeczywistości, posuwa się naprzód i wzbogaca system penitencjarny udoskonalając go. Tego doświadczam wykładając w szkołach dla młodych adeptów służb więziennych, a także obserwując starania młodych pracowników w służbie na co dzień.

Nieodzowny i konieczny warunek postępu polega na tym, ażeby negatywne informacje przekazane przez odchodzących, nie uchodziły koniecznie za trzon praktycznej wiedzy dla młodych pracowników. U wielu z nich bowiem, przeszłość nawet nieodległa, wzbudza sprzeciw i motywuje, ażeby choć trochę zmienić na lepsze system penitencjarny.

 

Oczywiście nie wszystko powinno leżeć w rekach służb penitencjarnych. Bardzo istotna jest współpraca z instytucjami pozarządowymi, których w Austrii jest dużo. Są one finansowane przez sponsorów z najróżniejszych dziedzin życia społecznego. Odgrywają one doniosłą rolę w procesie resocjalizacji, a zrzeszają wielu ludzi, którzy nie pytają o to ile można zarobić. Taka działalność przybiera niezliczone formy pomocy. Są to często emeryci, studenci, a nawet bezrobotni. Instytucje takie rozwijają się powoli, ale skoro udało im się już przebić na powierzchnie, wzbudzają podziw i motywują innych ludzi do współpracy. Ci, którzy zachowali świadomość, że każdy człowiek ma godność, toczą nieustępliwą walkę w obronie tej godności, stali się skutecznym instrumentem w służbie ludziom.

Nigdy nie zabraknie oczywiście krytycznych głosów. Zwłaszcza ze strony osób uciekających się często do rożnych form cynizmu i prowokacji. Jest wcale nie mało takich, którzy uważają, że wiezień to człowiek niższej kategorii, nienaprawialny a pojęcie resocjalizacji ma zdecydowanie posmak bezsensu.

Pozwolę sobie na jeszcze jeden osobisty przykład:

Parę lat temu, w czasie wykonywania obowiązków służbowych poczułem bardzo silny ból w klatce piersiowej. Zabrało mnie pogotowie do szpitala z podejrzeniem o zawal serca. Nie mogłem głęboko oddychać. Nie mogłem nawet wypowiedzieć słowa nie odczuwając okropnego bólu. Leżałem na noszach. Lekarz na izbie przyjęć nie podszedł do mnie, lecz siedział przy stole za biurkiem. W pełni świadomy, nie rozumiałem co się tutaj dzieje. Pan Doktor najpierw zaczął kpić z mojego nazwiska. Potem pozwolił sobie na kilka sarkastycznych komentarzy na mój temat i na temat służby zdrowia naszego zakładu karnego, która nie umie sobie poradzić z chorym i żebra o pomoc miejskiego szpitala. Po czym zwrócił się do stojącej obok pielęgniarki i powiedział, że nie zacznie pracy dopóki nie będzie tutaj strażnika, który zapewni mu bezpieczeństwo. Taktowna pielęgniarka jąkając się, blada na twarzy stwierdziła cichutko, że tutaj chodzi prawdopodobnie o pracownika i pacjent nie jest więźniem. Pan Doktor zadzwonił do kogoś i po odłożeniu słuchawki był bardzo niespokojny, zaczął bardzo nerwowo przeglądać jakieś papiery, szybko wyszedł z gabinetu i więcej nie wrócił. Przyszła Pani Doktor i powiedziała, że tutaj zaszło wielkie nieporozumienie. Dopiero teraz dostałem uczciwą szybką pomoc. Po wszystkim zrozumiałem dlaczego inna, bardzo młoda lekarka, w pierwszej chwili z większej odległości próbowała zastosować Nitroglicerynę, która trafiła w moje oczy, a nie usta, sądząc, że to był zawał serca u więźnia z zakładu karnego w Austrii, który cieszy się najgorszą opinią w kraju. W tej sytuacji odczułem na własnej skórze, że więźniowie traktowani są czasem jako ludzie niższej kategorii.

Powszechne dziś w systemie penitencjarnym zjawisko odnowy to skutek wielu czynników. Zmieniła się przede wszystkim świadomość ludzi pracujących w wielu zakładach karnych.

Istnieje Raport Agencji Praw Podstawowych UE (FRA) – „Warunki detencji w Unii Europejskiej: zasady i rzeczywistość”. Raport wskazuje standardy warunków pozbawienia wolności w jednostkach penitencjarnych.

Karta Praw podstawowych Unii Europejskiej wymaga, aby warunki w zakładach karnych nie naruszały praw podstawowych co jest tematem intensywnych rozmów na wykładach dla adeptów i uczniów w szkole służb więziennych w naszym zakładzie. Wykłady te, zaczynają się od wnikliwej analizy praw człowieka, które są nie naruszalne.