Fragmenty artykułu: Proces kształtowania i modyfikacji osobowości w procesie resocjalizacji na przykładzie pracy największego zakładu karnego w Austrii: Krems – Stein.
Dr Leszek Urbanowicz
Wychowawca i organizator duszpasterstwa
w Zakładzie Karnym Krems-Stein w Austrii
Niektórzy chcą zmienić świat – osiągają często dobre lub niebagatelne rezultaty, często niewyczuwalne i niedostrzegalne na co dzień. Inni znowu przybierają z gruntu bierna postawę, niektórych charakteryzuje wrogie nastawienie do więźniów lub współpracowników, którzy wierzą w ideał resocjalizacji. Niektórzy stosują środki represji w różnorakich formach sądząc, że tylko przemocą i surową dyscypliną można wychować człowieka.
Przed wieloma laty poznałem pracownika socjalnego, który przez kilkanaście lat pracował w naszym zakładzie karnym. Odczuwał potrzebę zajęcia się osobami opuszczającymi zakłady karne po skończeniu odbywania kary, którzy wałęsali się po ulicach, kradli, oszukiwali, prowadzili bójki uliczne, spali w wagonach lub na budowach. Krążyli bez sensu i celu, ażeby któregoś dnia znów trafić do więzienia, gdzie mogli sobie odpocząć przed kolejnymi eskapadami, zachowaniami kryminalnymi. Mało było ludzi, którzy wiedzieli jak im pomoc. Dla takich osób więzienie przestało być groźne. Tutaj uczyli się od innych jak postępować skuteczniej, żeby nie być złapanym lub jak zmienić „kryminalną branże” na bardziej opłacalną. Wspomniany wyżej przyjaciel zwolnił się z pracy i założył własną instytucje, kopił kilku pokojowe mieszkanie, do którego zaprosił kilku byłych więźniów. Razem z nim mieszkali, gotowali, żyli na jego koszt zastanawiając się razem nad sensem życia. Rozważając jak można by wrócić do normalności, podjąć prace, być może założyć rodzinę, przestać kraść, pić lub ćpać, itp.
Idealista spotkał się oczywiście z niesamowicie negatywną reakcją sąsiadów, a także instytucji, którzy utrudniali mu życie jak tylko mogli. Nie zniechęciły go upokorzenia, obelgi, szykany. Najbardziej optymistyczni obserwatorzy tej akcji nie dawali jej więcej szans jak tyko kilkanaście miesięcy działalności. Z biegiem czasu przyłączyły się jednak do tej inicjatywy, bardzo ostrożnie, instytucje państwowe, które widziały, iż jego starania przynoszą owoce. Dziś, po ponad 30 latach działalności założone przez niego stowarzyszenie zatrudnia ponad 150 pracowników. Dzieło rozrosło się do kolosalnych rozmiarów, istnieje już kilka wielkich budynków, w których dotychczas mieszkało już tysiące bezdomnych, byłych więźniów, a także uchodźców z całego świata. Każdy więzień w naszym zakładzie karnym wie, że istnieje taka instytucja. Nie mało osób, chciałoby tam zamieszkać i pracować po skończeniu kary. Co więcej, nie jest to jedyna tego typu instytucja w Austrii.
To oczywiście przykład, który nie każdy człowiek może lub chce naśladować. Jest jednak w tej, opisanej przeze mnie historii, coś bardzo ważnego, na co warto zwrócić uwagę.
– Jest rzeczą pewna, że dobroć, uczciwość, sumienność, osobiste zaangażowanie przyciągają ludzi, a być może mogą ich nawet zmienić.
– Nawet w ramach czasu, który mamy do dyspozycji w pracy można dokonać wspaniałych rzeczy, zbudować więź z niektórymi więźniami, którzy nas obdarzą zaufaniem i będą zdolni do dialogu i refleksji.
Doświadczenia i obserwacje
Obserwuje, iż solidne postępowanie motywuje ludzi i przynosi efekty. W zakładzie karnym, w którym pracuje od 25 lat pracuje wielu psychologów, pracowników socjalnych, pedagog, duszpasterz z nie małą grupą udzielających się społecznie. Ci ostatni, prowadzą dyskusje, odwiedzają więźniów w ciągu tygodnia prowadząc rozmowy w cztery oczy – angażują się często z wielkim poświęceniem ufając, że można zmienić człowieka i pomóc mu, aby rozpoczął normalne życie lub chociaż nie był zagrożeniem dla społeczeństwa. Niech każdy weźmie na poważnie swoje obowiązki, a wtedy można dokonać przemiany niektórych ludzkich serc. To jest nieodzowny i konieczny warunek, ażeby resocjalizacja się udała.
Kara pozbawienia wolności jest środkiem w walce z przestępczością, z której nie można zrezygnować. Normy prawne, zasady współżycia i wspólnej pracy z więźniami i dla więźniów muszą jednak stworzyć taki klimat, ażeby można było mówić o resocjalizacji. W przeciwnym razie nie ma mowy o poszanowaniu godności ludzkiej i sukcesach w drodze do lepszego życia skazanych, a także radości z własnej pracy. Do tego potrzebni są ludzie, którzy wierzą w sukces i poważnie podejmują wyzwanie jakie stawia nam praca w więzieniu. Milo mi oznajmić, iż spotkałem nie mało takich współpracowników.